Biegowe wspomnienia z Wisły

Choć za oknem pogoda nas nie rozpieszcza, mamy już pełnię lata, a co za tym idzie sezon urlopowy. Wiele osób wyjazdy wakacyjne łączy z przygotowaniami do jesiennego sezonu biegowego. Nie tak dawno swoją relację z wypadu w Tatry przysłali Aga i Paweł, a już kolejna osoba postanowiła podzielić się swoimi górskimi przeżyciami. Po niżej, krótka relacja Roberta „Badyla” Sobczaka z pobytu w Wiśle. Zachęcamy wszystkich czytelników do nadsyłania materiałów, że swoich wakacyjnych wypadów.

Robert „Badyl” Sobczak:Do Wisły wybrałem się w dniach 19.06 – 3.07.2011. Pojechałem tam w celu treningowo – wypoczynkowym 🙂 Pogoda była na ogół pochmurna czasem deszczowa ale w niczym to mnie nie przeszkadzało by zwyczajnie w świecie biegać po górach i dolinach 🙂 Starałem się robić trening po prostu biegowy bez udziwnień wieczorem. Z początku ciężko było wbiegać na strome góry typu Wielki Stożek czy Czantoria ale z biegiem czasu organizm się przyzwyczaił i później wbiegało się na różne szczyty bez przerwy na marsz 🙂 Oczywiście nie obyło się bez przygód, a najciekawszą i jednocześnie najbardziej mrożącą krew w żyłach przeżyłem podczas zdobywania Trzech Kopców Wiślańskich, biegłem sobie spokojnie, gdy nagle na drodze w okolicach szczytu pojawił się dzik albo jakiś inny odyniec. Przerwałem bieg i patrzyłem nieruchomo na niego, po chwili ruszył ku mnie a dzieliło nas jakieś 150 metrów więc ja nie zastanawiając się zbytnio zacząłem sprint co sił w nogach w tył. Okazało się, że dzik mnie nie gonił a tylko chciał wprowadzić w mój trening elementy szybkościowe 🙂 Smutno było wyjeżdżać stamtąd gdyż bieganie po górach moim zdaniem jest wstąpieniem w wyższy wymiar przyjemności i czerpania radości z niesamowitych widoków 🙂 Osobiście polecam rejon Wisły jako miejsce spędzenia aktywnego wypoczynku a szczególnie Wisłę – Łabajów gdzie cywilizacja jak na razie nie ma zbyt dużego wstępu 🙂

Powiązane Posty