Poland Business Run stawia na nogi. I to dosłownie!

9-letnia Gabrysia, 42-letni Michał i 69-letnia Joanna. To troje beneficjentów z województwa łódzkiego z ponad 70 w całym kraju, do których trafiła pomoc dzięki biegaczom startującym w charytatywnych sztafetach Poland Business Run.

W tym roku bieg zorganizowano już po raz dziewiąty, ale w nowej wersji. Do tej pory biegano w pierwszą niedzielę września w dziewięciu największych polskich miastach. Tym razem ze względu na pandemię koronawirusa trzeba było zmienić formułę na wirtualną. Nie było więc wspólnego startu i mety czy przekazywania sztafetowej pałeczki. Biegano w całej Polsce i na całym świecie. W Łodzi biegaczy można było spotkać m. in. na Zdrowie, parku Poniatowskiego czy 3 Maja.

– Dla nas najważniejsze było zorganizować bieg, by nie przerywać pomocy osobom z niepełnosprawnością ruchową. Wiemy, jak ważna są dla nich nowe protezy czy turnusy rehabilitacyjne. Dlatego jesteśmy ogromnie wdzięczni za zaufanie, jakim obdarzyły nas firmy, korporacje i instytucje. Cieszymy się, że tylu biegaczy wzięło udział w wirtualnej formule biegu i dzięki nim po raz kolejny możemy wspólnie wesprzeć osoby z niepełnosprawnością ruchową – podkreśla Agnieszka Pleti, prezes Fundacji Poland Business Run.

W Łodzi i regionie wystartowało około 1700 osób, a w całej Polsce ponad 18 tys. biegaczy. Dzięki wnoszonym przez nich opłatom startowym pomoc trafiła do ponad 70 osób. Fundacja właśnie opublikowała roczny raport jak wyglądało wsparcie (w załączeniu). W Łodzi i województwie pomoc trafiła m. in do Gabrysi Głowackiej, Michała Mantyka i Joanny Kowalik. Każdy z tych beneficjentów to inna historia.

– Córka urodziła się z porażeniem mózgowym. Długo nie chodziła i nie mówiła. W końcu w wieku siedmiu lat postawiła pierwszy krok i powiedziała pierwsze słowo. Niestety bardzo poważnie zachorowała, lekarze na intensywnej terapii pięć tygodni walczyli o jej życie. Udało się, ale nastąpił regres, bo przestała chodzić i mówić – opowiada Emilia Skowron, mama Gabrysi. – Musieliśmy rozpocząć żmudną rehabilitacje, ale w Zduńskiej Woli mogliśmy liczyć na godzinę, czasem dwie w tygodniu. Za więcej trzeba było prywatnie płacić. Wtedy skontaktowała się z nami fundacja i zaproponowała pomoc. Jesteśmy już po raz szósty na turnusie rehabilitacyjnym. Te kilkanaście godzin w tygodniu robi cuda.

Gabrysia zrobiła w tym czasie ogromne postępy. Znów zaczęła chodzić i powoli wraca też mowa. – Bez pomocy fundacji nie byłoby na to szans. Rehabilitanci postawili Gabrysię na nogi – przyznaje Emilia Skowron.

42-letni Michał Mantyk w 2004 roku w wyniku wypadku w pracy doznał trwałego uszkodzenia lewej ręki. To skomplikowało mu życie na co dzień. Jeździł do sanatoriów, ale nigdy nie dostał specjalistycznej pomocy. – Pisałem do różnych instytucji z prośbą o wsparcie. W końcu ktoś mi polecił fundację Poland Business Run. Zgłosiłem się, wypełniłem wniosek i dostałem dofinansowane na turnus rehabilitacyjny. To była fachowa pomoc. Wystarczyło 20 godzin pracy z rehabilitantem i sprawność w ręce bardzo się zwiększyła– zapewnia. – Mam nadzieję, że w przyszłym roku też uda mi się dostać na turnus. Czuję jak do ręki wraca siła.

69–letniej Joannie Kowalik z powodu miażdżycy tętnic kończyn w 2017 roku lekarze amputowali lewą nogę na wysokości uda. Choć dostała protezę, to bała się chodzić. Wtedy do akcji wkroczyła fundacja Poland Business Run.

– Świat mi się zawalił, leżałam i płakałam. Do tej pory byłam bardzo aktywna, mam dwie wnuczki, jeździłam na działkę. Mimo protezy, nie chodziłam, tylko jeździłam na wózku. Bałam się stanąć nawet o kulach, a co dopiero o własnych siłach. Nie wierzyłam, że to możliwe – twierdzi.

Wtedy spotkała Beatę Wosiecka, beneficjentkę Łódź Business Run z 2017 roku, która dzięki pomocy biegaczy zyskała protezę, a potem została trenerką wsparcia i zaczęła pomagać osobom z niepełnosprawnością ruchową. – Opowiedziała, że fundacja w Krakowie stawia ludzi na nogi. Namawiała mnie, bym się zgłosiła i pojechała na turnus rehabilitacyjny. Tak zrobiłam i przeżyłam szok. Wystarczył tydzień, bym zrobiła pierwszy krok i to bez kul – cieszy się Joanna Kowalik. – Duchem znów czuję się młoda. Mogę z wnuczkami wybrać się do palmiarni czy do kina, a nawet trochę popracować na działce. W tym roku miałam znów pojechać na turnus, ale wirus pokrzyżował plany. Mam nadzieję, że się na niego zaszczepię i wiosną pojadę do Krakowa.

Pani Emilia z córką Gabrysią i pani Joanna w 2019 roku były na starcie biegu przy al. Kościuszki. Mają nadzieję, że w przyszłym roku też będą mogły dopingować biegaczy. – To, że nam bezinteresownie pomagają jest dla mnie najlepszą motywacją. To taki zastrzyk do działania i kroplówka optymizmu. Potrzebuję takiego wsparcia – przyznaje Joanna Kowalik.

Powiązane Posty