Kobietki też biegają: Euforia biegacza

Co sprawia, że tysiące ludzi na całym świecie poddaje się wysiłkowi przebiegnięcia ponad 40 kilometrów? Kto o zdrowych zmysłach decyduje się na dobrowolne odczuwanie bólu? Co kieruje tymi, którzy decydują się na starty w ultramaratonach? Przecież nie dbałość o zdrowie! Bo tutaj akurat nie można raczej mówić o tym, że jest to wysiłek korzystny dla organizmu… Musi zatem chodzić o coś innego.
Kiedy dobiegłam do mety mojego pierwszego maratonu byłam chyba najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Tak mi się wydawało mimo, że przez ostatnie kilka kilometrów przy każdym kroku czułam nieprawdopodobny wprost ból nóg. Po dobiegnięciu do mety nie mogłam chodzić a wieczorem tego samego dnia nie byłam w stanie podnieść nogi żeby wejść do wannny! (wiem teraz, że to był najpewniej efekt niedotrenowania przed startem) Za każdym razem stojąc na starcie biegu mam przecież świadomość tego jaki czeka mnie wysiłek. Mam świadomość, że w pewnym momencie będę czuła ból fizyczny. A jednak decyduję się na start, dobiegam do mety i za każdym razem wiem, że to nie był ostatni raz…
W Wikipedii znalazłam taką oto defninicję „Runner’s High” (Euforia biegacza) – „fenomen stanu euforycznego pojawiający się podczas biegu długodystansowego lub innej aktywności fizycznej, powodujący zwiększoną odporność na ból i zmęczenie. Teoria euforii biegacza pojawiła się w latach 70 w USA na fali rosnącego entuzjazmu dla biegania, kiedy odkryto receptory opioidowe  μ w mózgu”. Ta definicja nie była jednak dla mnie wystarczającym wyjaśnieniem fenomenu co skłoniło mnie do dalszych poszukiwań w tym temacie.

Jeśli biegasz na pewno kiedyś spotkałaś się już z uczuciem euforii, które ogarnia całe ciało i umysł. Czym to się objawia? Badani przez naukowców biegacze różnie opisują ten stan, ogólnie jednak mówi się o odczuwaniu ogromnej przyjemności i szczęścia po dłuższym czasie w biegu (minimum 45 minut). Odczucie dotyczy nie tylko biegaczy, ale również innych sportowców, najogólniej mówiąc tych, którzy poddają się długotrwałemu jednostajnemu wysiłkowi (o intensywności 70 – 80% tętna maksymalnego). Od lat przypisuje się ten stan działaniu hormonów – endorfin. Słowo “endorfina” pochodzi od określenia “endogenny” czyli “pochodzący z wewnątrz” (wytwarzany przez ciało) oraz “morfina”  czyli substancja chemiczna, która jest pochodną opium i która podnosi nastrój i zmniejsza ból. Endorfiny są neuroprzekaźnikami, które są chemicznie podobne do morfiny. Wiadomo, że mózg człowieka reaguje na morfinę i że posiadamy receptory morfiny. Fakt, że ludzkie komórki posiadają receptory morfiny sugeruje, że nasze ciało portafi samodzielnie produkować podobne substancje – właśnie endorfiny oraz enkefaliny (substancje opiatopodobne). Może to wyjaśniać fenomen euforii biegacza kiedy to cały swiat wokół wydaje się perfekcyjny i czujesz się bardzo dobrze i błogo. Trudno się dziwić, że taki stan wielu biegaczy na całym świecie określa „legalny haj”.
Dodatkowo w 2004 roku przeprowadzono badania nad tym fenomenem na Uniwersytecie Geogria Institute of Technology w Atlancie oraz na Uniwersytecie Kalifornijskim w Irvine. Co ciekawe badania te sugerują, że za stan euforyczny mogą być odpowiedzialne oprócz endorfin także endokannabinoidy (m inn. anandamid), które wydzielają się podczas wysiłku. Nasze ciało bowiem posiada nie tylko receptory morfiny, ale również receptory kannabinoidowe co oznacza, że komórki człowieka są zdolne do samodzielnej produkcji również substancji kannabinoidowych. Przedłużający się stres fizyczny i ból mięśni związany z długotrwałym wysiłkiem może według naukowców powodować uaktywnienie układu endokannabinoidowego i w efekcie stan błogości  podobny do tego, który wywołuje psychoaktywna substancja THC zawarta w marihuanie.
Odkrycia te  mogą tłumaczyć nie tylko stan błogości i euforii w trakcie lub po wysiłku, ale również rozdrażnienie a nawet agresję w przypadku braku bodźca wydzielającego substancje aktywne czyli braku wysiłku fizycznego. Wielu biegaczy (oraz innych sportowców) przyznaje, że są uzależnieni od wysiłku. Niktórzy przyznają nawet, że już jeden dzień kiedy nie mogą udać się na trening powoduje w nich uczucie zagubienia i złości. Przypomnij sobie – być może Ty też doświadczyłaś kiedyś podobnego stanu. Być może kilka dni przymusowej przerwy w bieganiu sprawiło, że Twój nastrój bardzo się pogorszył. Być może nawet nie zdawałaś sobie sprawy skąd takie emocje (przecież my kobiety ogólnie jesteśmy emocjonalne:)) Jak sobie radzić z tym stanem? Szczerze – najprościej chyba zasznurować buty i iść pobiegać:) Dopóki nie popadasz w skrajność i nie zaniedbujesz swoich obowiązków i rodziny chyba nie grozi Ci nic poważnego (chyba, że przytrafi Ci się kontuzja). Mówi się, że każdy człowiek jest od czegoś uzależniony więc nie przejmuj się i biegaj dalej. W końcu to całkiem zdrowe uzależnienie i całkiem legalny haj!

Katarzyna Żbikowska

www.kobietkibiegaja.pl

Powiązane Posty