Katalonia biegająca – relacja Sebastiana Nowakowskiego

Tegoroczna „majówka” zapowiadała się atrakcyjnie już na pierwszy rzut oka w kalendarz. Kilka dni urlopowych i wolnego od groma, czego oczywiście nie można było zmarnować. Długo się nie zastanawialiśmy i od początku roku ja oraz kilku (a później nawet kilkunastu) znajomych cierpliwie czekało na wylot do Barcelony i Girony. Cel podstawowy… wspinanie w Siuranie. Ale, że jakoś ostatnio bieganie weszło kilku osobom z naszej grupki w krew, co więcej jesteśmy dumnymi członkami nieformalnego klubu biegowego „Rysie”, to postanowiliśmy sprawdzić czy aby przypadkiem podczas naszego pobytu nie odbywa się jakiś bieg… no i odbywał się 

Na 28-go kwietnia w L’Hospitalet de Llobregat (miasto w zespole miejskim Barcelony) zaplanowana była trzecia edycja biegu na dystansie 5 oraz 10 km o miejscowej nazwie 3a Cursa Nocturna Sport Ciutat de L’Hospitalet… jako, że nazwa bardzo nam się spodobało postanowiliśmy przy okazji wystartować. 

Po przeczytaniu regulaminu (za pomocą translatora) wiedzieliśmy wszystko co wiedzieć trzeba i byliśmy gotowi opłacić wpisowe. Niestety na nasze karty kredytowe nie był gotowy operator i chociaż wylot się zbliżał to na liście startowej nas nie było. Mimo wszystko do naszych bagaży spakowaliśmy sprzęt do biegania i polecieliśmy z postanowieniem, że spróbujemy zapisać się przed biegiem.

O tym, że w dniu biegu pojechaliśmy do L’Hospitalet bez większej wiedzy gdzie się udać wspominać nie warto (grunt, że było ciekawie), ale efekt końcowy był taki, że ostatecznie trafiliśmy do wielkiego centrum handlowego Gran Via 2, gdzie po opłaceniu wpisowego (15 euro) odebraliśmy pakiety startowe. Dla ciekawych zawartości takiego pakietu wspomnę, że dostaliśmy dość fajne koszulki techniczne, masę śmieci reklamowych oraz najcenniejszy gadżet… bilet pozwalający wyjechać z parkingu za free.

Była godzina 16… start o 21, więc po wspólnym obiedzie Karolina, Piotrek i Darek pojechali rzucić okiem na Barcelonę a ja zacząłem bawić się w przestawianie drugiego auta z innego centrum handlowego. 

Nasze kolejne wspólne spotkanie miało miejsce na parkingu gdzie około godziny przed startem zaczęliśmy się przebierać, rozciągać i wierzyć w sukces. Gdy wyszliśmy z podziemi okazało się, że pogoda się popsuła i zaczął padać deszcz ale w tłumie innych biegaczy jakoś nam to nie przeszkadzało. Bardziej przeszkodził właśnie ten tłum, bo na starcie udało nam się ustawić w połowie a może w jeszcze dalszej części stawki. 

No i wreszcie start… deszcze jak padał tak padał a my się mozolnie przesuwaliśmy do przodu. Dopiero po pierwszym kilometrze dało się poczuć trochę swobody i można było przyspieszyć. Trasa całkiem przyjemna (dwie pętle) z lekkim podbiegiem na 2km i 7km po części mieszkalnej i biurowej L’Hospitalet. Były zarówno wąskie ulice jak i fragmenty wielopasmówek. Mimo nie najlepszej pogody na trasie było bardzo dużo kibiców a doping był całkiem głośny. Na półmetku czekały na nas napoje (zamiast kubeczków półlitrowe butelki, które chwile potem prawie pełne leżały na kilkudziesięciu metrach trasy) ale dzięki pogodzie dało się obejść bez tego. 

Z tego co udało mi się zaobserwować to dużo miejscowych lubi ścinać trasę na zakrętach a miejscowe biegaczki bardzo fajnie wyglądają w kusych spodenkach.

Na metę dotarliśmy całkiem przemoczeni i dopiero wtedy zaczęliśmy czuć wiatr i ogólny chłód wieczora. Oczywiście nikt z nas nie wygrał, ale w klasyfikacji Polaków na pewno byliśmy wysoko 

Bieg na 10km ukończyło 3274 zawodników.  Nasze miejsca i czasy:

945. Darek (brutto 47:26/netto 45:34)

975. Sebastian (47:36/45:27)

1326. Piotrek (49:57/48:05)

3204. Karolina (1:10:06/1:07:57)

Na mecie czekały na nas napoje oraz ciepłe posiłki. Tych ostatnich nie miałem okazji skosztować, bo trzeba było ruszać na lotnisko po następnych znajomych.

Ogólnie imprezę oceniam bardzo dobrze. Może na moje odczucia w dużej mierze składa się  fakt, że po raz pierwszy biegłem w zawodach poza granicami naszego kraju a do tego w ciemnościach ale naprawdę oprócz niepotrzebnego momentu, gdzie prawie biegło się po butelkach to nie było do czego się przyczepić. Dodatkowego smaczku dodaje duża liczba uczestników i publiczności. Jeśli ktoś za rok będzie spędzał majówkę w Katalonii to z czystym sumieniem polecam ten bieg.

Strona biegu

Sebastian Nowakowski 

 

Powiązane Posty