Z Pabianic na ten wiosenny półmaraton w Krakowie wyjechaliśmy o 6:30 rano – ja (Rafał), Piotrek i Andrzej. Pogoda była bardzo wiosenna, świeciło słońce, a ….. na polach leżał śnieg. Termometr po 15 minutach od wyjazdu pokazywał temperaturę -24 stopni (tak, minus dwudziestu czterech !!!). Jednak im bliżej Krakowa, tym było cieplej i mniej śniegu. Stolica Małopolski przywitała nas pełnym słońcem, było bezwietrznie i znacznie cieplej, jedynie -8. Sprawnie odebraliśmy pakiet startowy i spacerkiem zwiedziliśmy miejsce startu/mety. Bieg rozpoczął się punktualnie o 11:00. Długo zastanawiałem się co do stroju, w którym mam pobiec, ale skoro to półmaraton Marzanny, czyli wiosenny, to ostatecznie zdecydowałem się na krótkie spodenki i bluzkę z długim rękawem. Już na starcie rozdzieliłem się z Andrzejem i Piotrkiem, którzy planowali czas około 1:50. Ja natomiast zabrałem się z grupą na 1:30. Do 10 km biegło mi się bardzo dobrze, tempo 4:15 nie dawało się we znaki, a mój czas po 10 km był jedynie o minutę gorszy od życiówki sprzed roku na tym dystansie. Tu jednak złapało mnie pewne zwątpienie czy dam radę i troszkę zwątpiłem w swoje możliwości. Kolejne kilometry mijały troszkę wolniej. 14 km pokonałem dokładnie w godzinę i 5 sekund. Po przeliczeniu wiedziałem, że będzie życiówka i to dodało mi skrzydeł.
Andrzeja i Pawła spotkałem na ostatniej pętli wokół krakowskich Błoni. Oni mieli jeszcze do pokonania prawie 5 kilometrów, ja jedynie niecałe 2. Końcówkę biegłem jak na skrzydłach. Na mecie zegar pokazał 1:31:57.
Ostatecznie zawodnicy z Korony zajęli następujące miejsca (czasy netto):
183 (69) Rafał Andrzejczak – 1:31:42
903 (352) Piotr Kopka – 1:51:22
965 (196) Andrzej Odzioba – 1:53:13
Rafał Andrzejczak
Korona Pabianice