Pod czujnym okiem pacemakera relacja Badyla z Cracovia Maraton

Witam wszystkich czytających 🙂 Maraton Cracovia na zawsze pozostanie moim szczególnie umiłowanym maratonem. Czemu? A bo właśnie w Krakowie kilka lat temu miałem swoje maratońskie rozdziewiczenie. Oj wówczas bolało… A teraz wróciłem do Krakowa w roli pacemakera 🙂 Swój oficjalny debiut jako „zając” miałem na łódzkim maratonie miesiąc wcześniej. I zaklepane miałem miejsce także w Krakowie jako chłopiec z balonami 😀 W Łodzi prowadziłem grupę na 3:45. I super poszło „podopieczni” zadowoleni.A w Krakowie? Na 4:45. Tempo 6:44/km… Dla mnie to wolno. Tego się obawiałem czy dam radę 42195m przebiec w takim tempie czy nie będę się nudził.

Zjawiłem się w mieście Jagiellonów w sobotę dzień przed maratonem. Odbiór pakietu i oficjalna prezentacja wszystkich pacemakerów. Czegoś takiego nie było w Łodzi 🙂 Na scenie nawet nie miałem tremy gdy Tomasz Zimoch (znany i lubiany komentator) zadał mi kilka pytań 🙂 Do wszystkich „balonów” była oddzielna ekipa pod dowództwem Jagienki. Sprawnie to szło. Wspólny nocleg na hali i zawarcie nowych interesujących znajomości wraz z integracją zorganizowaną przez grupę Słowaków (częstowali unikalną śliwowicą) uważam za doznanie jakiego nie miałbym siedząc przed telewizorem.

Dzień startu. Wcześniej organizator poinformował, że z racji wylania Wisły niestety nie pobiegniemy bulwarami i trasa nieznacznie została zmieniona i niestety bez atestu. Ale co tam atest. Przyjechałem dobrze się bawić i przede wszystkim zrealizować zadanie przede mną postawione 🙂 Start był o 9:00 ze Starego Rynku tuż obok sukiennic a my „zajączki” mieliśmy odprawę o 8:00. Rozdanie balonów wskazówki opiekuna by patrzeć na twarze ludzi, którzy nam zaufają i będą za nami podążać. Poznałem w końcu swojego współtowarzysza Mateusza. Młody chłopak. Pytam go, który maraton a on mi, że drugi… No można i tak 🙂 Oczywiście znany każdemu Andrzej też był 🙂 Przed startem witam się z Marcinem N. młodym wilkiem 🙂 Zbliża się godzina startu. Idę chociaż z kilometr zrobić 🙂

Na starcie coś koło 6 tysięcy pasjonatów. Jedni wiedzą co to maraton. Ale sporo też jest debiutantów. Ja z Mateuszem staję w swojej strefie czasowej. Baloniki połyskują w promieniach Słońca i od razu dochodzi kilku uczestników do nas z pytaniami. Pewnie są zainteresowani biec na taki czas 🙂 Dużo w naszej grupie debiutantów. Jest kilka minut do startu więc staram się przekazać w słowach swoje doświadczenie (bo to mój 14 maraton) żeby się nie bali, żeby nie patrzyli ile przed nimi tylko koncentrowali się na obecnym kilometrze. Powiadamiam ich, że jeśli ktoś się będzie źle czuł albo coś będzie boleć lub cokolwiek innego to żeby informowali nas od razu my coś zaradzimy.

Bum! Wystrzał, oklaski i ruszyliśmy. To znaczy ruszyli Ci co byli ustawieni w pierwszej linii. My czekaliśmy ze 4 minuty zanim zrobimy krok 🙂 Przekroczyliśmy linię startu i można było włączyć stoper. Najgorszy był początek by wyczuć tempo. Tłok ogromny. Po paru kilometrach już tempo weszło w nogi i spora grupa uczestników biegła za nami. Ustaliliśmy, że Mateusz pilnuje tempa a ja będę opowiadał jakieś kawały albo w ogóle cokolwiek 🙂 I tak kilometry uciekały. Rozmawiałem z uczestnikami pytałem ich, który maraton jak przygotowania etc. Chętnie odpowiadali. Dalej przekazywałem im wskazówki by pozytywnie myśleć.

I tak metr za metrem sekunda za sekundą parły do przodu. Na trasie było dużo punktów z wodą po kilkanaście stołów, wolontariusze uwijali się i szło to wzorowo. Gdy dobiegaliśmy do każdego punktu czy to z wodą czy to z bananami odwracałem się w kierunku grupy i głośno oznajmiałem, żeby nie rzucać kubków pod nogi. Słuchali 🙂 Starałem się w miarę możliwości uciekać w środek grupy i pytać jak samopoczucie i zwyczajnie ich zagadywać by nie myśleli o bólu tylko np. wizualizowali sobie metę 🙂

Po 30km wiedziałem, że grupa będzie coraz bardziej zmęczony i wyczerpana. Starałem się motywować już wszystkich głośno. Jak? ” Nie po to czekaliśmy miesiącami na ten dzień by dziś odpuścić. Skoro My dajemy radę to Wy także jesteście w stanie pokonać ten maraton”. Zbieraliśmy jednocześnie maszerujących po drodze. „Dawaj z nami. Zobacz ile osób biegnie z nami. No chyba nie chcesz być gorszy?”. I się zabierali z nami.

Meta była coraz bliżej. Widziałem, że kilku osób z nami już nie ma. Niektórzy odpadli a niektórzy polecieli do przodu. W dalszym ciągu zbieraliśmy maszerujących. „Dziewczyno 3 kilometry do mety. 39 dałaś radę to 3 też dasz radę. Dawaj z nami bo brakuje nam właśnie Ciebie”. „Kolego w pomarańczowej koszulce dawaj z nami. Na pewno na mecie ktoś na Ciebie czeka. Dasz radę, ja w Ciebie wierzę to Ty tym bardziej uwierzysz”. Ostatni kilometr zwolniliśmy z Mateuszem bo mieliśmy ponad 3 minuty zapasu. Tych co biegli z nami puściliśmy do przodu. Kibice zgromadzeni w ogródkach piwnych jakoś tak zdziwieni… „Kibice dopingować!!!” I zaczynali klaskać 🙂 Jakieś 500m przed metą gdy byliśmy już na Starym Rynku razem z Mateuszem przeszliśmy prawie do marszu biegnąc tyłem zachęcając do finiszu tych za nami 🙂 „Brawo!!! Udało Ci się!!!”, „Super!!! Mówiłem, że dasz radę!!!”. My obydwaj odwróciliśmy się i z rękoma uniesionymi w geście triumfu wbiegliśmy na metę. 4:44:26 🙂 Podziękowaliśmy sobie wzajemnie za pięknie spędzony czas 🙂

Medal zawieszony na szyi i można zacząć świętować. Nogi bolą. Podchodzą do nas nasi „podopieczni”. Dziękują nam za pomoc i za ekstra prowadzenie grupy. „Panowie a ja składam skargę”. O kurcze co jest? „Nie da się jednocześnie biec i pić wody. Ale dziękuję, Bez was bym nie dała rady”. Słońce grzało ładnie, radość przeogromna i satysfakcja z dobrze wypełnionego zadania. Podbiega do nas Jagienka. Dziękuje nam za trud włożony i jesteśmy super 🙂

 Trasa nie należała do łatwych. Dwie pętle, sporo małych podbiegów. Ale za to malownicza i przynosząca sporo uśmiechu 🙂

Po biegu na spokojnie przyznaję, że bycie pacemakerem przynosi mnóstwo zadowolenia i jeśli ktoś ma w planach gdzieś tam być „zającem” i pomocą dla innych być może mniej doświadczonych to śmiało spróbować. To nic nie kosztuje bo pacemaker ma bieg darmowy a pakiet ten sam co reszta no i plus koszulka z czasem na który się prowadziło grupę 🙂

Badyl

Powiązane Posty