Łodzianie na podium w Zduńskiej Woli relacja Roberta „BADYLA” Sobczaka

I Zduńskowolska Dycha zapowiadała się na godną uwagi imprezę biegową. Ambasadorem biegu został Artur Kozłowski, którego przedstawiać nie trzeba. Toteż mocna ekipa z Łodzi plus rodzynek ze Zgierza postanowiła powalczyć na atestowanej 10km trasie o dobre wyniki a może i nawet o podium w klasyfikacji drużynowej jako RYSIOTEAM. W dniu imprezy pogoda nie rozpieszczała choć nie było zbyt ciepło co mogło wróżyć żwawe bieganie. Na miejscu okazało się, że listę startową odhacza sam Mistrz Polski w biegu ulicznym na 5km. Spotkaliśmy kilku znajomych z Szakali i Ambitnych Tygrysów. My mieliśmy mocną równą ekipę. Ja, Robert Wójcik, Michał Kowalczykowski, Jarosław Piechota i Zbigniew Fret. Przed samym biegiem na rozgrzewce rozpadało się. Plan na bieg mieliśmy podobny by równo mocno biec od początku i walczyć drużynowo. Trasa określana była jako płaska z jednym podbiegiem nad E67. Osobiście miałem cel trzymać się tempa ok 3:55/km by pobiec poniżej 39:30. Sęk w tym, że dzień wcześniej rano parkrun a wieczorem mocne bieganie na 4 Kwietnym Biegu w Koluszkach gdzie wykręciłem 19:12 na 5km 🙂

 Ustawiliśmy się tuż za Arturem Kozłowskim. Ale tylko na starcie 🙂 Bo gdy nastąpił wystrzał startera od razu widać było kto amator a kto zawodowiec 🙂 Nie zraziło to nas. Z naszej drużyny wyrwał się Jarek. Ja biegłem na początku z resztą naszej ekipy. Ale postanowiłem dołączyć do Jarka. Biegliśmy w zwartej grupie pięciu biegaczy. Tempo było zadowalające. Mówię sobie wystarczy to utrzymać i ostatni km zafiniszować. Nasza grupa współpracowała dobrze. Na połówce był punkt z wodą. Trasa wybiegała poza Zduńską Wolę i kręciła po okolicznych miejscowościach. Nasza grupa lekko się rozpierzchła. Ja z Jarkiem i jeszcze innym biegaczem trzymaliśmy tempo. Nastąpił wspomniany podbieg. Zawsze się boję podbiegów bo jestem słaby w tym aspekcie biegu. Jednak tym razem się nie dałem. Podbiegając miałem w głowie, że za podbiegiem jest zbieg i to co straciłem zaraz odzyskam 🙂 I tak było. Zostałem ja z Jarkiem. Doszedłem do młodego zawodnika w niebieskim trykocie. Mówię mu „trzymaj kolego”. Na 9km dałem mu zmianę jednocześnie przyspieszając i gubiąc go. Ciężko mi się oddychało bo tempo końcowe oscylowało ok 3:30/km. Jeszcze jeden skręt i upragniona meta. No już można popuścić wodze fantazji 🙂 okrzyki radości, ręce uniesione w geście triumfu 🙂 Medal na szyję. Mówią mi, że jestem w pierwszej dziesiątce. Wow! Dobiegają inni. Gratuluję im i dziękuję za wspólną walkę i wysiłek na trasie (Pamiętajcie, aby zawsze po biegu podziękować zawodnikowi, z którym biegliście przez jakiś czas).

 Ochłonęliśmy, najedliśmy się zupy i kiełbasy i można było przejść do dyskusji kto jak z kim biegł (lubię bardzo te wspominki po biegu). Wystawili listę z wynikami. Nieśmiało mówimy między sobą, że drużynowo możemy nawet wygrać bo średnio na 4 osoby wyszło poniżej 40min. Podchodzę do wyników. Patrzę i oczom nie wierzę! Fajnie wygrał faworyt z wynikiem 33min. Ale zaraz zaraz… Kategoria wiekowa M30 czyli moja. Zawsze silnie obsadzona. No tym razem też. Wygrał Mistrz drugi Sebastian Kosęda a trzeci Robert Sobczak!!! O ja cie… Aż krzyknąłem z radości 🙂

 Następuje rozdanie pucharów. Staję na podium tuż obok samego Mistrza Polski. Przeżycie na całe życie 🙂 I nieważne, że był lepszy o 6min 😉 W kategorii M40 Jarek też trzeci. A Zbyszek wygrał w swojej kategorii M60 🙂 I drużynowo RYSIOTEAM zajął 2m tuż za Rajsport. Także ogromny sukces 🙂

 Imprezę uważam za wielce udaną. Wystartowało ponad 220 biegaczy i biegaczek. Trasa pod życiówkę. Kibice na trasie wspaniali, wychodzili z okolicznych domów mimo chłodnej pogody i dopingowali nas na trasie. Bieg z pewnością warto zapisać w kalendarzu na przyszły rok 🙂

Pozdrawiam

Robert „Badyl” Sobczak

Powiązane Posty