23 września-na ten dzień przypadł mój debiut półmaratoński.Przez ostatni okres czasu,czyli około 2 miesięcy przygotowywałem się aby przebiec ten dystans cały i zdrowy :) Łowicz przywitał biegaczy bardzo mocnym wiatrem i panującym zimnem.Spotkałem przed startem wielu znajomych zawodników z Łodzi i okolic.Godzinę przed startem przebrałem się i rozpocząłem rozgrzewkę.Wyszło słoneczko i trochę się ociepliło.
Decyzję o uczestnictwie w rzymskim biegu podjęłam dosyć późno i trochę spontanicznie. Do Rzymu wybierałam się na zaproszenie znajomych, głównie w celach turystycznych. Z czystej ciekawości sprawdziłam, czy w tym czasie nie odbywają się tam żadne zawody. Tak się złożyło, że 16 września miała miejsce się kolejna edycja imprezy „Blood Runner”, biegu na 8 km, mającego za główne zadanie promowanie i namawianie do oddawania krwi. Startowali w nim więc dawcy, startowali zawodowcy, startowali i amatorzy.
Jako jeden z ostatnich elementów przygotowań do Maratonu Warszawskiego, na dwa tygodnie przed kolejną Wielką Datą postanowiłem poczuć trochę adrenaliny i atmosfery biegowej. Na szybko przeszukałem kalendarz imprez biegowych i wypadło, że najbliższym geograficznie półmaratonem w bezpiecznym czasowym odstępie od maratonu będzie właśnie impreza w Płocku. O tym, że nie będzie to łatwy bieg przekonałem się już w chwili zapisów. Trzy tygodnie przed startem, a tu już brak miejsc.
Ledwo rozwiał się pył po Bitwie o Łódź, w której niemałych przewag w polu udało mi się szczęśliwie dokonać, a wnet z wiernym rumakiem podążaliśmy gościńcem na południowy zachód naszego starego lądu. Moja ukochana białogłowa oczekiwała mnie już w starym francuskim grodzie Montpellier, skąd udaliśmy się na zasłużony wypoczynek nad morze, przez uczonych Śródziemnym zwanym.